poniedziałek, 21 września 2015

"Pamiętniki Adama i Ewy" - nasze propozycje

Hej :)
Nie wiemy czy jest Wam znany utwór Marka Twaina pt. "Pamiętniki Adama i Ewy", ale wpadłyśmy na pomysł, żeby na podstawie fragmentów tej powieści napisać swoje własne propozycje co mogło się stać gdy pierwsi ludzie zostali wygnani z Edenu.
No więc... Zaczynamy :)
Życzymy miłego czytania ^^              

Ewa

Środa - Dzień wygnania

O nie... nie, nie, nie, nie! To nie może być prawdą! Nie... Co ja zrobiłam!? Czy ktokolwiek może zrozumieć co teraz przeżywam? Głowa mi pęka od nadmiaru myśli. A ten strach, poczucie winy, smutek, rozpacz - nigdy nie czułam tego w tak pełnej świadomości. Teraz wszystkie problemy, które miałam wcześniej wydają się być zwykłą błahostką. Nie mogę się skupić... Co ja uczyniłam? Dlaczego? Czuję się z tym źle. Przeraża mnie świadomość, że wiem co jest dobre, a co złe. Mogłam nie zrywać tego owocu! Nie słuchać tego węża! Adam wiedział, że będą z tego powodu same kłopoty. Czemu nie posłuchałam jego rady!? Bóg wygnał nas z Raju i zakazał powrotu. Już nigdy więcej nie ujrzę tych cudów. Tego, że lew w najlepsze leżał sobie obok owieczki, a kiedy opuszczałam Park Niagara widziałam okropny widok. Lew, dawniej jeden z moich najlepszych przyjaciół, umyślnie, z zimną krwią mordował swojego towarzysza! Przynajmniej dobrze, że mam Adama. Przy nim czuję się bezpieczna, ale on jest na mnie zły. Boli mnie to. Przeze mnie mojemu ukochanemu będzie się ciężko żyć. Czuję się też trochę... obco? Co za okropny wyraz. Nowe środowisko i te zwierzęta-mordercy... Mimo, że niektóre są nam przychylne większość z nich chce nas zabić. Panie Boże, przepraszam! Moje myśli są teraz w kompletnym chaosie. Pozbieram się w całość. Może jutro, za tydzień, za miesiąc, za rok... Może nigdy? To co się stało jest tak okropne, że... Nie! Ewo, uspokój się! Tak bardzo chciałabym cofnąć czas albo przynajmniej zapomnieć. Ale jak mam zapomnieć o prawdziwym Raju, który utraciłam? Z własnej chciwości? Lepiej się z tym prześpię.

Czwartek

Teraz już wiem, że jestem tylko zwykłą dziewczyną, a nie eksperymentem jak myślałam wcześniej. Z tego powodu nie czuję już potrzeby prowadzenia dziennika. Jednak przyzwyczaiłam się do tego i sprawia mi to przyjemność. Nadal będę go prowadzić choćby z tego względu, że mogę mu powierzyć wszystko to, co boję się wyznać Adamowi z obawy, że mnie wyśmieje. Przy okazji wymyśliłam nową nazwę dla tego dziennika. Skoro ma przechowywać moje osobiste sprawy to nazwę go pamiętnikiem, ponieważ będzie pamiętał wszystkie moje obawy lub miłe wspomnienia i kiedyś będę mogła to ponownie przeczytać. Trochę odbiegając od tego tematu: Wczoraj wygnano nas z Raju. Jestem załamana. Nie mam pojęcia co bym ze sobą zrobiła gdyby nie było przy mnie Adama. Tylko, że jest teraz na mnie bardzo zły i siedzi na złamanym pniu drzewa chowając twarz w dłoniach i udaje, że mnie nie słyszy kiedy go wołam. Jednak myśląc optymistycznie to wśród wszystkich minusów tego przykrego wydarzenia jest też kilka plusów. To prawda, że już nigdy nie będziemy mogli wrócić do Raju, ponieważ Bóg stanowczo nam to ujął, ale wygląda na to, że Adam mimo swojej złości i przygnębienia zaczął się o mnie troszczyć. W ciągu tego dnia potrafił kilkakrotnie zapytać czy wszystko u mnie w porządku i czy nie potrzebuję czegoś. To bardzo miłe z jego strony i mogę tylko modlić się, aby nie zapomniał o tym zwyczaju. Podoba mi się, że się o mnie troszczy.

Piątek

Dzisiaj piszę później niż zwykle. Słońce prawie już skryło się za horyzontem, a ja walczę z prędkością zachodu i przy ostatnich promykach skrobię to. Rankiem kiedy rozpoczęliśmy swoją wędrówkę w poszukiwaniu wody Adam wpadł na moim zdaniem naprawdę fantastyczny pomysł. A mianowicie taki, aby wybudować coś lepszego i większego niż szałas. Całe południe zbierałam drewno i kamienie, podczas gdy Adam siedział przy potoku twierdząc, że "myśli". W dodatku miał wyrzuty, że mu przeszkadzam. Nie rozumiem czemu ma do mnie pretensje skoro sam nie musi niczego zbierać i nie wie jakie to męczące. Po południu mężczyzna miał już swoją koncepcję tego jak ma wyglądać nasze schronienie. Zdecydował nazwać je "dom" w skrócie od Długotrwałe Osiedlenie Miejscowe. Według mnie to dziwna nazwa, ale nie wnikam co miał na myśli ją wymyślając. Rozpoczęliśmy budowę domu. "Rozpoczęliśmy" w znaczeniu, że ja wykonywałam polecenia Adama, który tymczasem kreślił patykiem jakieś kółka w piasku. Patrząc w jego oczy nie mogłam mu odmówić, więc wykonywałam jego rozkazy najlepiej jak umiałam, ale po pewnym czasie mężczyzna stwierdził, że wszystko robię źle i przyłączył się do pracy. Do wieczora pracowaliśmy w pocie czoła, a potem nagle zorientowaliśmy się, że ktoś przygląda się nam przygląda. Był to mały lis. Adam przywołał go i nakarmił. Jakież wielkie było nasze zdumienie kiedy nagle zwierzę przemówiło. Okazało się, że był to szatan pod postacią lisa, który śledził nas odkąd opuściliśmy Park Niagara. Zaproponował nam abyśmy do niego dołączyli, ponieważ na świecie istnieje więcej ludzi, którzy są pod jego przywództwem i żyje im się o wiele lepiej niż nam żyło się w Raju. Adam był skłonny mu uwierzyć i przystać na jego propozycję, ale powstrzymałam go z doświadczenia wiedząc, że nie warto ufać mówiącym zwierzętom. Szatan powiedział nam, że w momencie kiedy przekroczyliśmy bramę Raju, Bóg zapomniał o nas, stworzył nowych, lepszych ludzi, dba o nich lepiej niż dbał o nas, a w dodatku pozwala im jeść owoce z nam zakazanego drzewa. Przewidział nam, że od tego momentu będą nas spotykać same klęski i że wkrótce zginiemy śmiercią tragiczną. Zniknął jak zły sen zasiewając w nas obawę i niepokój czy jego słowa mogą być prawdą.

Niedziela

Wczoraj nie miałam czasu na zapisanie wpisu w pamiętniku, ale wydarzenia wczorajszego wieczoru były tak drastyczne, że nie mogłam się pozbierać. Gdy wracaliśmy do domu nagle z ukrycia wyskoczył na mnie tygrys. Zamarłam z przerażenia i już nie byłoby mnie na tym pięknym świecie gdyby nie Adam, który odepchnął mnie i zasłonił własną piersią. Gdy tygrys drasnął jego rękę pazurami i już zamierzał skoczyć mu do szyi krzyknęłam "Panie, błagam, uratuj go!". W tym samym momencie dostrzegłam na niebie oślepiający błysk, który w ułamku sekundy zniknął jak gdyby nigdy go nie było. Kiedy już po całym incydencie wspomniałam o tym Adamowi uparcie twierdził, że nic takiego nie zaobserwował. Zaraz po błysku tygrys zamarł, a mężczyzna korzystając z tego faktu podbiegł do mnie i oboje z ukrycia obserwowaliśmy co dzieje się ze zwierzęciem. Powietrze wokół kota zaczęło się delikatnie skrzyć, a następnie wylądował na czterech łapach i odszedł w głąb lasu, w stronę Edenu. Nie powiedziałam tego Adamowi, ale zauważyłam, że mięśnie zwierzaka były napięte. Poruszał łapami walcząc sam ze sobą. Prowadził go Bóg.

Na dziś to tyle. 
Na sto procent wkrótce pojawi się kolejna część naszego opowiadania.
Kimiko i Taeyeon <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz